Kto?

[brak pliku z avatarem] Cześć, jestem darty24 z miasteczka Zgierz. Przejechałem 71985.91 kilometrów asfaltami. Resztę 11638.38 w terenie. Moja średnia to 20.70 km/h i... żaden to wyczyn;P


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy darty24.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
76.60 km 66.60 km teren
03:07 h 24.58 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max:185 ( 97%)
HR avg:152 ( 80%)
Podjazdy:725 m
Kalorie: 2942 kcal
Rower:Magner

IX Nieoficjalny Maraton Cyklomaniaków

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 4

Podczas trwania wyścigu rzadko oglądałem się do tyłu, rzadko myślałem jaki będzie kolejny odcinek trasy i jak go pokonam. Z tym oglądaniem w tył to dobra taktyka, kto ma Ciebie dogonić i tak to zrobi. Ważne, żebyś wiedział jak pojechać aby zgubić ogon. Natomiast od Łużyk uphill widziałem powiększającą się przestrzeń pomiędzy mną a prowadzącym Piotrem i chowającym się w jego cieniu Pawle. Tak było od rzeczonego podjazdu do Dąbrówki poprzez Aksamitną, Jana i Cecylii, Nad Niemnem aż do samego podnóża Radarów, gdy to na pierwszych piaskach, na leśnym podjeździe chłopaki spróbowali przełamać pierwsze lody i z tego co widziałem to szczepili się kierownicami, a może pedałami...
Dojechałem do nich a wraz ze mną Marcin, którego oddech czułem na plecach i na pewno ktoś jeszcze ale nie byłem ciekaw kto. Po wyprowadzeniu wszystkich z leśnych, korzennych, porytych przez motor ścieżek tuż przed samym Janowem zrobiło się nas sześciu. Doskonale opisał ten moment Marcin. Robiło się szybciej (za sprawą oczywiście nikogo innego jak Piotrka, który dzielnie wychodził na przód) do tego stopnia, że za Moskwą znów byliśmy początkowo we trzech aż do Głogowca, gdzie na odcinku autostrady wpakowałem się w błotną stronę - kolejno Piotr i Paweł odjechali. Doszedł Waleń i goniliśmy gnających uciekinierów współpracując. Udało się dopiero przy Skoszewach. O dziwo zaraz potem okazało się, że znów jesteśmy w sześciu. Pokonanie wąwozu i hop sa-sa do góry. Marcin w dziwnym momencie schodzi i sprawdza ciśnienie w tylnej oponie, okazało się, że strzeliły zawory w obu dolnych gnatach - źle. Zostawiamy go aż dojdzie do siebie.
Piotr i Paweł, ja, Kamil i Mariusz dojeżdżamy do cmentarza w Byszewach. W Warszewicach o mało nie pojechałem prosto do Strykowa, czujność Piotra, który wiele razy mylił trasę tym razem nie zawodzi. Na horyzoncie wysoko korony drzew lasu Dobieszkowskiego. Tam tempem defiladowym pokonujemy runo ozłocone liśćmi. Przeskakujemy przez drogę pożarową. Nie opuszcza nas chwila zawahania, Kamil szuka kładki. Jest! Jedziemy!
W dole Moszczenica, my na górze na singlu docieramy do ciasnego odcinka przy siatce. Kamil woła, że ma ponadgabarytową kierę - puszcza przed siebie pilota z kogutami...
Piotrek, ja, Paweł: w takiej kolejności wspinamy się w Borkach do granic Dąbrówki. Szybko na dół i zaraz ostro w górę, początkowo po piachu i trakiem pomiędzy brzózkami. Cały czas we trzech pod przepust i do góry. Na objeździe trasy wówczas odeszły mi siły i ochota do zmagań z samym sobą. W dniu wyścigu Piotr i Paweł odjeżdżają nie na długo. Przed skrótem poprzez młodnik już ich mam. Rozciąganie gumy trwa cały czas. Raz odjeżdżają żebym zaraz mógł ich dogonić. Ale to gry plan Piotra, pewnie by wypróbować Pawła.
Na punkt widokowy wjeżdżam samotnie. Przy skrzyżowaniu przedłużenia Zółwiowej a Serwituty znów razem. Przed wjazdem w las oddzielenie chłopca od mężczyzn. Na szczycie tego podjazdu staję na nogach i do Łużyka znów pierwszy. Stawik E - W uphill wygrywają mężczyźni a dzieci doganiają ich w piaskownicy przed Okólną.
Reszta to lawirowanie pomiędzy rodzinami z dziećmi i ich wózkami, rowerzystami, słowem ludźmi którzy nie mają pojęcia jak wyczerpani mijają ich kolarze. Od Zielonego Stawiku do Skrzydlatej miękko pokonujemy wzniesienie. Przed samą metą Piotrek zachęca mnie do ataku pytaniem:
- Czy dasz mi dziś wygrać?
- Pewnie, Tobie należą się wszystkie zaszczyty, cześć i chwała.
...
- O żesz ty jego w twarz....
Paweł klasycznie wykonał co do niego należało, gdzie dwóch dyskutuje kto ma wygrać to trzeci im tego zabroni!

Cały ten dzień miałem mega intensywny ale należy cieszyć się z dyspozycji, której życzę każdemu przed zbliżającym się czempionatem Cross Country na naszej ziemi.




Komentarze
tenbashi
| 14:17 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj Świetna relacja. Czuć ducha sportowej rywalizacji. Aż wsiadłoby się na rower. Gratuluję dyspozycji!
Pixon
| 15:34 piątek, 24 października 2014 | linkuj Właśnie jutro jadę na bikeorienta zmierzyć się z trasą giga :))

Może chcesz w parze ze mną pojechać? :D
darty24
| 13:32 piątek, 24 października 2014 | linkuj Relacja tak jak samopoczucie po wyścigu, świetne.

A Ty już po urlopie? Nie wiesz co masz teraz ze sobą zrobić? Wsiadać na rower i tłuc kaemy! ;]
Pixon
| 09:23 piątek, 24 października 2014 | linkuj Gratki, świetna relacja :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oryna
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]